piątek, 13 maja 2016

Zapach kobiety w maju: Bez lilak. Wyciąg olejowy - podstawowe zasady.

Purple rain. Liliowa euforia


Bez lilak pachnie purpurowym deszczem o poranku. Najbardziej wyrafinowany zapach maja, który rozbudza pragnienie czułego dotyku przyrody, wypełnia teraz całą przestrzeń międzyatomową mojego ciała. Pragnę zanurzyć się w liliowej chmurze. Wyobraźnia podsuwa mi wizję fioletowej przestrzeni wyściełanej miękkimi, jedwabistymi kwiatuszkami bzu, w której zatapiam wszystkie swoje zmysły. Zatracam się w rozkosznej obecności, w zachwycie nad aromatyczną pieszczotą. 

P.S. Moja wyobraźnia ma wybitny talent do kreowania rzeczywistości. Właśnie dziś, kiedy poszłyśmy z Basią zrobić kilka zdjęć bzu, co 5 minut postanowił odwiedzać nas kapryśny majowy deszcz. Na szczęście nie były to ulewy. Jestem ogromnie wdzięczna za ten deszcz, bo swoimi kroplami trącał kwiaty bzu i uwalniał ich zniewalający zapach! Prawdziwy purpurowy deszcz wypełniał każdy wolny milimetr powietrza wokół mnie, gdy wtulałam swoją uwagę w pachnące kiście bzu. 


Czy zgodzisz się ze mną, że wiosną najprościej jest być tu i teraz? Bo niemożliwym jest oprzeć się uwodzeniu i urokowi rozkwitającego świata. Wystarczy na chwilę zatrzymać się, pozwolić aby zapachy i kolory dotarły do naszej świadomości. Jeśli chcesz ćwiczyć uważność, rób to teraz, kiedy przychodzi to prawie bez trudu. Siedzę teraz na krześle, piszę i co minutę wciskam twarz między gałązki lilaka, które postawiłam w wazonie na biurku. Nie mogę się od nich oderwać, czuję radość i wdzięczność za piękno, z którym mogę przebywać i z którego mogę czerpać.


Pielęgnacja emocjonalna i kosmetyczna


Uwierz mi, że już samo świadome trwanie w obecności piękna, rozbudza piękno w tobie. Przyroda jest do twoich usług, uwielbia sprawiać ci radość, przynosić uśmiech i wspierać w dążeniu do szczęścia. Pragnie dzielić się z tobą swoim pięknem. Mój bez stoi obok mnie i wibruje swoją purpurową melodią. On naprawdę pragnie dotknąć mnie, przytulić moje dłonie, gładzić moją twarz i uczynić mnie piękniejszą. Ja jestem wdzięczna za jego urok, on jest wdzięczny za mój zachwyt i docenienie jego kompetencji kosmetycznych. A ma ich wiele! Poza wzbudzaniem wszechobecnego zachwytu tym, że po-prostu-jest, bez lilak subtelnie zadba o twoją skórę.

Tonik z kwiatów bzu lilaka

Standardowo, na szybko przygotujesz z bzu tonik do cery. Warto! Rano obmyjesz twarz najświeższym i najbardziej wysmakowanym zapachem. Purpurowy deszcz na twoim ciele. Poczujesz się rozpieszczona. Bez jest nocnym krzewem, najintensywniej pachnie wieczorem. Zebrany przed pójściem spać odda do toniku wszystko, co ma w sobie najcenniejszego.

Właściwości bzu dla urody

  • uelastycznia skórę
  • rozjaśnia cienie pod oczami
  • łagodzi zmiany skórne (wypryski, trądzik różowaty, stany zapalne, etc.)
  • koi zmęczone oczy
  • łagodzi stany zapalne pochwy
  • kocha w najbardziej wyrafinowany sposób



Po szczegółowe informacje o zastosowaniu bzu w fitoterapii zapraszam jak zawsze na stronę dr Różańskiego, tutaj.


Wyciągi olejowe po polsku i po francusku


Uwaga! Dygresja o czeremsze vel. gronowej wiśni

Jak na Paryżankę przystało, moja czeremcha, moja ukochana Cerisier à grappes, ma swoje kaprysy i wymagania. Mój majowy zapał został przez nią szybko ostudzony. Nie poczuła się dopieszczona, nie zaakceptowała bałaganu w mojej kuchni, nie wybaczyła mi kilkudniowego rozstania. Wiecie jak zachowuje się kot, kiedy zrobicie coś bardzo NIE po jego myśli? Tak, czeremcha to Paryska kotka.

Podstawowa zasada dotycząca kwiatów czeremchy: Mów do mnie czule! 
Inaczej foch gwarantowany a olej jeśli się nie zepsuje, to spali się... Ostatnio nastawiłam drugi słoik, nawet nie pamiętam kiedy włączyłam palnik pod garnkiem i jak długo się gotował. Kolejną rzeczą, którą zobaczyłam był popękany słoik i powoli sączący się do garnka olej. Uważność wymaga praktykowania codziennie, szczególnie w obecności czeremchy. Jest niezwykła, ona to wie i ty również musisz być tego świadom. Czeremcha lubi flirtować i lubi, gdy zwraca się na nią całą swoją uwagę.

Proces przygotowania olejowego wyciągu na ciepło wymaga natomiast bycia przytomnym.

Koniec dygresji. Dziękuję Agnieszce (którą możecie znaleźć tutaj) za inspirującą dyskusję nt. osobowości Cerisier. Czeremcho, proszę, pozwól się oswoić!



Zasady przyrządzania wyciągów olejowych


Mam pewne zasady dotyczące tworzenia ziołowych i kwiatowych wyciągów olejowych. Chcę zaznaczyć to wyraźnie, że one są moje i mogą być nieco inne niż powszechnie znane w fitoterapii i kuchni kosmetycznej reguły. Ja lubię poezję i słucham intuicji, bo przecież serce ma swoje racje, których rozum nie zna (B. Pascal).

Zioła świeże czy suszone

Możemy używać i ziół świeżych i suszonych. Świeże zioła mają większą zawartość substancji czynnych. Dla mnie ważniejsze jest to, że są pełne życia i słońca, silnie wibrują świeżością i gotowością do działania. Suszone są już nieco zubożone. Dotyczy to szczególnie ziół aromatycznych, których olejki eteryczne są wrażliwe na słońce, suszenie i rozdrabnianie. Są to np. melisa, lawenda, tymianek, wrotycz. Ja preferuję stosować je świeże, chociaż odpowiednie ususzenie (w temp. do 35 stopni, w cieniu, bez rozdrabniania po ususzeniu) pozwoli zachować wiele zapachu. Suszone zioła są uśpione i potrzebują więcej czasu na przebudzenie się. Daj im ten czas.

Są też zioła, które nadają się do przyrządzania preparatów tylko świeże, ponieważ suszone tracą swoje najcenniejsze właściwości. Należą do nich np: wrotycz, dziurawiec, glistnik jaskółcze ziele.


Zioła rozdrobnione czy w całości

Niekoniecznie rozdrobnione. Kiedy myślisz o kwiatach, o ich zapachu, o ich delikatności, ulotności, subtelności - masz ochotę je zmiażdżyć? Ja nie. Chcę je przytulić, głaskać i całować. Chcę ich całokształt i istotę przenieść do mojego preparatu. Co ciekawe, do ziołowych oliw wrzuca się całe gałązki ziół. No tak, ale zwykle poleca się rozdrobnione, ponieważ ułatwia to ekstrakcję substancji czynnych. Wybór należy do ciebie i chyba zależy od tego czy jesteś zwolennikiem fizyki klasycznej czy fizyki kwantowej. :-) A może od tego jakie cechy chcesz przekazać do swojego wyciągu. Czy więcej łagodności, czy więcej dzikości? Jeśli zdecydujesz się rozdrobnić swoje ziele, zawsze rób to tuż przed użyciem surowca i raczej przy użyciu moździerza niż młynka. Jeśli nie masz moździerza, możesz pougniatać zioła w misce np. drewnianą łyżką.




Olej kokosowy czy słonecznikowy czy inny

Twój ulubiony. Wyjątkami będą: olej lniany, który poza lodówką psuje się bardzo szybko oraz oleje najbogatsze w składniki, m.in.: masło kakaowe, olej konopny, olej arganowy, oleje z nasion i pestek warzyw i owoców (malina, marchew, etc). Te oleje mogą stanowić wzbogacający dodatek ale nie bazę maceratu. Ja kocham oliwę z oliwek. Używam też olej kokosowy ze względu na jego lekką konsystencję i szybkie wchłanianie. Olej słonecznikowy, jest gęsty, dość odżywczy, rok temu zrobiłam na jego bazie wspaniały macerat nagietkowy, który regularnie stosowałam do kąpieli. Wybieraj według tego, co cię przyciąga: zapachu, koloru, właściwości, konsystencji, potrzeb twojej skóry. Olej ryżowy, migdałowy i z pestek winogron są najczęściej polecane jako baza do wyciągów ziołowych.


Olej rafinowany czy nierafinowany

Ja jestem zwolenniczką nierafinowanych olejów. Zwykle przygotowywałam swoje wyciągi na świeżej oliwie z oliwek, potem oleju kokosowym lub słonecznikowym. Moje oleje zawsze wytrwały do ostatniej kropli. W swojej miłości do oliwek kupowałam oliwy bezpośrednio we Włoszech i zawsze były one świeże i najlepszej jakości. Zachęcam do rozwagi w tej kwestii. Już sama oliwa z oliwek ma rewelacyjne właściwości pielęgnacyjne. 
Wiele osób poleca stosowanie rafinowanych olejów (czyli poddanych działaniu wysokiej temperatury i związków chemicznych, aby zniszczyć substancje podatne na psucie się), uzasadniając to większą trwałością gotowego maceratu. W przygotowaniu wyciągów ze świeżych ziół olej tak czy inaczej trzeba podgrzać, aby unieczynnić enzymy, które mogą zepsuć olej. Można zatem wybrać olej nierafinowany, jak najbardziej naturalny. Podgrzanie do 60-70 stopni nie zniszczy wszystkich właściwości oleju. Schowajmy potem nasze oleje do lodówki - ale tylko jeśli szczelnie je zamkniemy. Inaczej wilgoć panując w lodówce sprawi, że olej zjełczeje. Możemy trzymać oleje w szafce kuchennej, spiżarce, piwnicy. Jasne, że najlepszym rozwiązaniem byłaby piwniczka podziemna. Taka jak w prowansalskim domku z kamienia, która gości u siebie lokalne wina, oliwy ziołowe i konfitury z pomarańczy.



Olej rafinowany stosuję gdy zależy mi głównie na zachowaniu zapachu zioła. Olej rafinowany nie pachnie, dzięki czemu nie zagłusza zapachu olejków eterycznych, które chcemy zachować.


Jakie proporcje oleju do surowca zielarskiego

Ja  stosuję zwykle tę samą proporcję dla suszu i świeżych ziół: około 1 część ziół na 1 część oleju. Dr Różański tak poleca przygotowywać olej z dziurawca (tu przepis), ufam że ma on najlepsze doświadczenie w temacie. Nie używałam nigdy alkoholu do skrapiania surowca. Miałoby to na celu ułatwienie ekstrakcji substancji do oleju. Kwiaty bzu lub lawendy pokropione wódką...? Na chwilę obecną wydaje mi się to zbyt gwałtownym wtargnięciem w ich łagodność. Ale być może nie odkryłam jeszcze ich dzikiej siły, która potrafi poradzić sobie nawet z ogniem alkoholu.


Przygotowanie wyciągu na ciepło czy na zimno

To zależy. 
Maceracja na ciepło jest szybka - trwa 3-4 dni - ale bardziej absorbująca. Wymaga pilnowania temperatury wody przez 2-3 godziny dziennie, mieszania oleju co 15-20 minut. Woda nie może osiągnąć więcej niż 65-70 stopni. W maceracji na ciepło jest ryzyko przegrzania oleju (vide moja dygresja czeremchowa powyżej...).
Maceracja na zimno trwa od 2 do 4 tygodni ale wystarczy potrząsnąć słoikiem 1-2 razy dziennie. Dłużej przygotowuje się wyciągi z ziół suszonych, krócej z ziół świeżych.




Jest jeszcze jedna metoda tworzenia olejowych wyciągów z ziół, która jest stosowana wyłącznie dla zachowania zapachu. Kiedy pierwszy raz o niej przeczytałam moje serce zabiło mocniej, moje oczy wyświetliły obrazki z pachnących wzgórz południowej Francji, moje ciało zapragnęło się tam teleportować, a moje dłonie rwały się do zbierania bzów, konwalii i fiołków...


Enfleurage


Melodia tego słowa przynosi ukojenie myśli i wywołuje błogość w całym moim ciele. Jeśli istnieją poprzednie wcielenia, to ja spędziłam życie w jakimś francuskim miasteczku, może w Grasse, stolicy najpiękniejszych perfum. Zatopiona w morzu kwiatów, zanurzona w obłokach zapachów, zagubiona pośród kupców i handlarzy z całej Europy, przechadzałam się po wąskich uliczkach i schodami raz w dół, raz w górę. Dziś Grasse jest urokliwym i spokojnym miejscem. W sezonie letnim wydaje się wręcz leniwe. Mam wrażenie, że żyje od porannej kawy do popołudniowej siesty, próbując ukryć się przed lipcowymi upałami. Wciąż jest stolicą perfum i całe jest wielkim muzeum enfelurage, które tak głęboko wsiąknęło w średniowieczne mury.

lipcowe Grasse, niepozorne ale urocze i klimatyczne

Nie będę się rozwodzić nad samą techniką, bo ta została już bardzo dobrze opisana przez innych (Ziołowy Zakątek tu i Nez de Luxe tu). Enfleurage jest metodą starożytną, prawie zarzuconą, jest również czasochłonna i skomplikowana ale przede wszystkim wymaga świadomości i zaangażowania serca... i to jest jej istotą. Enfleurage od początku do końca jest slow, mindful & beautiful! Traktuje kwiaty z namaszczeniem i zachwytem. Niespiesznie, z uważnością zbiera drobinki zapachu, tuli je, pieści, pozwala dojrzewać, nie popędza, nie zniekształca - niech wybrzmi każda nuta, niech perfumy stroją się i kokietują aż staną się całkowicie gotowe i wypełnione aromatem kwiatów. Enfleurage to medytacyjny rytuał pośród technologii uzyskiwania zapachów. Chyba jako jedyny podaruje nam mazidło o zapachu bzu w całej swojej pełni, naturalności i elegancji.


En*fleur*age w dosłownym tłumaczeniu oznaczałoby pokrywanie kwiatami, u*kwiec*anie. Ale we mnie to słowo wibruje znacznie głębiej. Ukwieca się olej dosłownie: pokrywa się kwiatami cienką warstwę tłuszczu; oraz metaforycznie: przenosi się naturę kwiatu, jego esencję do wnętrza tłuszczu. Enfleurage jest spotkaniem dwóch skrajności i z czasem prowadzi do głębokiej przemiany. Tak naprawdę każdy z początkowo użytych materiałów traci swoje właściwości ale rezultatem jest piękna, perfekcyjna harmonia. I na tym nie koniec. To ukwiecanie sięga znacznie głębiej niż tylko w olej... moim zdaniem sięga głęboko w człowieka.

Czy twoja wyobraźni widzi to samo co moja? Twoje dłonie dotykają każdy jeden kwiat, twoje palce są świadome każdego płatka, który odda swój zapach do olejowego mazidła. To jest bardzo osobisty kontakt z przyrodą, twoja kwietna modlitwa, ofiara miłosna naszej Matki Ziemi dla nas. I pomyśl, że za każdym razem gdy twoje dłonie dotykają kwiaty i układają na rozsmarowanym tłuszczu, możesz im błogosławić lub niecierpliwić się, możesz rozkoszować się waszym spotkaniem lub być obojętnym, możesz snuć w sercu historie o romansie lub o wojnie. I pomyśl, że każdy dotknięty przez ciebie płatek poczuje twoje emocje i zrozumie twoje myśli. A potem? Odda je wraz ze swoim aromatem do pachnącej pomady lub pozostawi w zwiędłych resztkach. Ukwiecony jesteś ty.



Ja już jutro pozbieram kwiaty bzu i zatopię się w enfleurage na kolejne 3 dni. Taki mam plan. Mam nadzieję, że wasze weekendowe plany są równie piękne i przepełnione zapachem wiosny!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz